www.vampirates.fora.pl

Tirnen

- Nie boję się sztormów - powiedziałem z przekonaniem. - Już nie. Przeżyłem już swój najgorszy sztorm w życiu. - dodałem dziwnym głosem - A ty, nie boisz się, że możesz spaść? - spytałem i pochnąłem ją lekko w plecy, jednocześnie trzymając drugą rękę przed nią, pilnując, by po popchnięciu naprawdę nie spadła.

Any

- Ja? - zapytałam z uśmiechem - Ja jestem dziecko wysokości, wody i sztormów. Kiedyś miałam lęk wysokości... Ale... Oduczyłam się. Jaki to był sztorm? - zapytałam.

Tirnen

- Ludzkie słowa go nie ogarną. Nie wystarczy powiedzieć "straszny, "przerażający", "zapierający dech w piersiach". - powiedziałem - Chociaż... Jest jedna rzecz, która mogłaby go zobrazować. Wyobraź sobie statek, a na nim 250 ludzi. Jedna, wielka rodzina. Pokuszę się o stworzenie równania: 250 ludzi + 1 sztorm = 250 - 249. - ciągnąłem dalej łamiącym się głosem - Tak, dobrze myślisz. Tylko ja przeżyłem.

Any

- Hm... Czyli już nie masz rodziny? W ogóle? - zapytałam cicho. - Wiem co to za uczucie...

Tirnen

- Ktośtam pewnie został... - mruknąłem - Nie obchodzi mnie to. Rozpocząłem nowe życie. Zaczęło się w tawernie Mamuśki Kettle. Dalej już znasz - dodałem z uśmiechem.

Any

- Naprawdę nie obchodzi cię twoja rodzina? - zapytałam cicho patrząc na morze - Ani przeszłość? Dlaczego? Nienawidzisz jej? Czy po prostu się boisz?
Zamyśliłam się wracając do przeszłości.
- Ja bym zrobiła wszystko, żeby się dowiedzieć dlaczego moja rodzina zginęła, czy ktoś przeżył, dlaczego wszyscy mnie nienawidzili.

Diana River

Idzie ścieżką dotykając gałazek wiśni.Pięknie.Westchnęła siadając pod jakimś drzewem i w niebo patrząc.
Zauważa Any.Podchodzi do niej.
-Witaj Ti.-powiedziała do chłopaka-Wybacz zachowanie Connora,czasem trudno z nim wytrzymać ale to równy chłopak.
Spojrzała na An.
-Chciałabym z Tobą porozmawiać.

Tirnen

- Nie obchodzi mnie. - odparłem, choć z trochę mniejszym przekonaniem - Nie interesuje mnie, przynajmniej nie teraz. Na tę chwilę nie jestem w stanie tego sprawdzić, więc po co mam się zamartwiać? Nie potrzebuję ich.
Podniosłem jakiś kamień i wrzuciłem go do wody.

Any

- Teorytycznie - mruknęłam i zaciskając palce na prawym przedramieniu. Uśmiechnęłam się.
- Wczoraj byłą uczta. A ja znowu nie jadłam, nic. Heh, chyba się muszę do tego przyzwyczaić.

Diana River

-An posłuchaj.connor tez nie jadł,a jeżeli to nie ode mnie.-powiedziała.Nadal była blada lecz rumieńce na twarzy swidczyły o dobrym zdrowiu.-Con szuka donora,czy zastanawiałaś się kto mógl nim być?Słuchaj chcialabym was oboje wyzywić lecz nie dam rady zwłaszcza,że on dopiero uczy się panowac nad sobą.-nie wiedziała jak ma to powiedzieć.

Tirnen

- E... Cześć. - powiedziałem do Diany - Co do donora... Eh, niech Any ci powie. Niech ona zdecyduje, czy ci powiedzieć.

Diana River

-Domyslam się,że ty nim masz być.-mrukneła-Lecz mam lepszy pomysł.Dobre rozwiązanie dla was.

Any

- Cześć, Di - mruknęłam - Wytrzymam bez krwi... Jakoś. A co do Connora. Nen zaproponował, że on będzie jego donorem. Ale jeśli do tego dojdzie... Chcę być przy ich pierwszym dzieleniu...

Tirnen

- Hm? - zapytałem, zaciekawiony - Jakie to rozwiązanie?

Diana River

-Mam lepszy pomysł.Przypominając sobie skrawki waszej pierwszej romowy wnioskuję,że się nie lubicie lekko mówiąc.A donora i wampira musi cos łączyć.Przyjaźń czy koleżeństwo by nie sprawiać sobie przykrości.I tak jestem do bani w roli donora,więc myslę,że Tirnen powinien byc twoim,a ja już wezmę sie za Cona.Przy okazji dam mu kilka lekcji dobrych manier.-spojrzala na nich.-Ti nie chcę by zrobił Ci krzywdę przy dzieleniu,on jest zielony jak wiosenny szczypiorek więc ja go nauczę panowac nad sobą mi nie wyrządzi większej krzywdy.Ale dla an jestes z byt wazny i nie chce ryzykowac,że nas pozabija w szale.-mrugnęła

Tirnen

- Co Ty na to, Any? - zapytałem - Wszystko zależy od ciebie.

Diana River

-Jest mi przykro za wczoraj.Spałam kilka dni i straciłam rachube czasu.-powiedziała jak zbity pies.-Wybaczysz mi?

Any

Zamyśliłam się.
- Taak, nie głupie - powiedziałam - Ale nad głodem panować potrafię, chyba jedyną osobą, którą bym zabiła jest pewien żul.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Pasuje mi ten układ.

Tirnen

- No to skoro się porozumieliśmy... - uśmiechnąłem się - Głodna, Any?
Zaśmiałem się.

Diana River

-Ciesze się.Chciałabym być twoim donorem lecz nie chcę by Con zrobił komus krzywdę.Biore to na siebie.Nie wiem,chcesz teraz ostatnie dzielenie ze mna czy z chłopakiem?

Any

- Nie Di, karm Conna. - powiedziałam z uśmiechem - Nen, nie teraz. Może potem.

Tirnen

Jekie to stanowcze... - powiedziałem - A jakie nieodpowiedzialne... Any, ktoś musi się z tobą podzielić.

Any

- Ale ja mówię, że teraz nie mam ochoty - powiedziałam twardo.

Diana River

-Dobrze.Zostawiam was więc.-odeszła,lecz cos błysnęła w jej oczach. Łzy...? Nie wiadomo gdyz zaraz zniknęło.-Trzymajcie się.

Tirnen

- Ty również się trzymaj. - powiedziałem do Diany. - No, to sprawa się rozwiązała.